BNO..a co to takiego?!

 

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Dekoracja najlepszych zawodników na 15 km. Akurat pucharami powinniśmy się z Łukaszem zamienić, gdyby nie on siedziałabym w tym lesie do dziś ;-).

Wydawało mi się, że kolejny mój wpis będzie o powrocie do aktywności fizycznej po okresie ciąży, ale jakoś ciężko było mi się do tego zabrać. Kiedy zakładałam blog pomyślałam, że wpis raz na 2 tygodnie będzie ok, szybko doszłam do wniosku, że raz na miesiąc jest już bardziej realnie.. Od poprzedniego wpisu upłynęło około 3 miesięcy.. :-/ No cóż muszę się pogodzić z tym, że są sprawy ważne i ważniejsze to po pierwsze a po drugie, że wena nie przychodzi na zawołanie (a szkoda!).

Wracając do tytułowego tematu – BNO czyli Bieg Na Orientację. Znałam temat już od dłuższego czasu. Pomagałam w tworzeniu planu treningowego koledze, który przygotowywał się do tego rodzaju zawodów, baaa..nawet jest organizatorem m.in. październikowego BNO w Olsztynie pod Częstochową (http://jurajskajatka.pl/). Muszę jednak przyznać, że moja wiedza była bardzo znikoma, raczej ograniczała się do wiedzy na temat charakteru wysiłku (przerywany) – czyli to co mnie trenerowi było potrzebne, i nic poza tym. Aż do wczoraj..

Zacznę od początku. Tydzień temu zadzwonił do mnie Łukasz ( ów kolega od BNO), zaprosił mnie do wspólnego udziału w takim biegu, ja niewiele myśląc zgodziłam się, bo skoro będzie biegł ze mną to chyba nie ma ryzyka, że się zgubię ;-). Cały tydzień znajomi i rodzina śmiali się, że zamiast 15 zrobię 50 km, ale przecież wiedziałam z kim biegnę. Ja miałam być ta „fizyczna”, a Łukasz ten „umysłowy”…jakkolwiek to brzmi ;-). Bieg odbywał się w Siedlcu pod Janowem około 30km od Częstochowy, tereny idealne, bo to przecież Jura! Świetne trasy, dużo szlaków, skałek, sporo ścieżek również tych bardziej zarośniętych. Pogoda dopisała choć zawodnicy startujący na 50km trasą pieszą, i rowerzyści na 50 i 130km mogli być innego zdania.. Nam, na 15km gdzie duża część trasy prowadzi przez las, słońce tak bardzo nie dokuczało. Zaraz przed startem dostaliśmy mapki, mieliśmy chwilę aby zdecydować w jakiej kolejności atakujemy punkty. Chwilę później staliśmy jeszcze dosłownie w luźnej rozsypce ;-)..aż tu nagle z głośników słychać „START”, jak staliśmy tak w momencie zrobił się szum, szybkie machnięcie ręką rodzinie i w drogę! Do połowy etapu cicha walka z jeszcze jednym przeciwnikiem, my nadrabialiśmy kondycją, ale jeden nasz błąd kosztował nas około 2 minuty straty.. Przy kolejnym punkcie łatwo podgoniliśmy, bo był tak ciężko położony, że „rywal” długo szukał, zresztą my też… Koniec końców, intuicja „rywala” sprowadziła go delikatnie na manowce, natomiast intuicja Łukasza była w 100% trafna :-). Nie będę ukrywała, że nie miałam z tym nic wspólnego.. ;-). Zajęliśmy pierwsze miejsce, choć koniec końców mnie sklasyfikowali jako pierwszą, a Łukasza drugiego, bo okazało się, że nie było na tym dystansie podziału na płeć.

Wniosek jest taki: wreszcie znalazłam alternatywne bieganie dla siebie :-)!

Już tłumaczę dlaczego. Otóż dla wielu biegaczy, którzy w swoim czasie biegali dla wyników, medali minimum rangi krajowej i pieniędzy, bieganie na tych samych biegach ale amatorsko jest doświadczeniem trudnym zwłaszcza psychicznie. Spotykają się z kolegami i koleżankami, z którymi mieli okazję wielokrotnie rywalizować, często wygrywać, a teraz nie mogą podjąć z nimi walki choćby na początkowych metrach… Do tego dochodzi wynik końcowy, który dawniej przypominał raczej trening WB2 (popularnie nazywany biegiem ciągłym lub zakresem- kolejny level po wybieganiu). Oczywiście jest wiele osób mających do tego dystans i chwała im za to. Ale ja ciągle wbijałam sobie do głowy, że jeśli chcę biegać biegi uliczne to muszę minimum te 5 razy w tygodniu wychodzić na trening. Dodam, że swój a nie moich zawodników, bo oczywiście dzięki nim nie zasiedziałam się, kilka razy w tygodniu biegam, ale to jest ich tempo i dystans. Fakt jest też taki, że doby nie rozciągnę i szansy na realizację swojego treningu nie widzę, a co za tym idzie albo już nigdy startować nigdzie nie będę, albo odnajdę radość ze startów :-). Wybieram drugą opcję, bo już teraz wiem, że BNO mi w tym pomoże :-). Niewątpliwym plusem takich biegów jest to, ze za każdym razem są inne, inna trasa, tylko orientacyjnie tej długości co podał organizator, punkty w baaardzo różnym terenie, czasem przedzierasz się przez krzaki, górki, usiłujesz biec i jednocześnie spoglądać na mapę – akurat tego jeszcze nie potrafię ;-). Ogólnie rzecz ujmując bieg biegowi nierówny i czy ktoś odważy się zaryzykować i powiedzieć, że 15 km w czasie 1h30 to słabo.. ;-).

Już planuję kolejne starty :-D!

bno3

Chwilę po biegu, pamiątkowa fotka z Łukaszem Korzeniewskim.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Od razu widać po opaleniźnie, że w tym stroju nie biegałam ;-). Przynajmniej Piotrek prezentuje się odpowiednio do okazji ;-).

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Mój największy kibic.. oczywiście zaraz po moim Małżu ;-). Oklaskuje zwycięzców innych dystansów. Mamusia nauczyła kultury ;-).

 

8 uwag do wpisu “BNO..a co to takiego?!

  1. Gratulacje Olu! A właśnie wczoraj, przejeżdżając przez Częstochowę o Tobie myślałam, że może gdzieś w okolicy przebiegasz przez ścieżki albo spacerujesz z Młodym. Z Twojego opisu BNO brzmi bardzo fajnie, czy wybierasz się tez na jurajską jatkę? 🙂

    Polubienie

    • Dzięki wielkie Daria :-D. Jurajskiej Jatki trochę się obawiam bo najkrótszy dystans to 25 km, sam dystans nie jest jakiś straszny, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że gdzieś mogę pobłądzić, więc może mi wyjść sporo więcej ;-). Poza tym na dzień dzisiejszy uważam, że to super opcja dla par, planuję pobiec razem z Tomkiem, moim mężem, poszukamy gdzieś krótszego dystansu :-).

      Polubienie

  2. Pingback: KoRnO, czyli jeszcze jeden sukces z 2016 roku – LUKKY.pl

Dodaj odpowiedź do Daria Anuluj pisanie odpowiedzi